Taką przynajmniej mamy nadzieję. Po czterech długich miesiącach samotnego zimowania na strzeżonym parkingu, Wawrzyniec przyjechał wczoraj pod nasz blog. Cały dzień spoglądam na niego przez okno i macham mu przez szybę. Nie twierdzę, że to zdrowe. Ale sprawia mi przyjemność. Przy okazji to dość zabawne pić kawę w jednym domu z widokiem na drugi.
Wawrzyniec jednak nie po to opuścił parking by teraz wystawać pod blokiem niczym pozbawiona ambicji młodzież w latach 90’tych. Choć na marginesie, tamta młodzież to mniej więcej jego rówieśnicy. Przyjechał do nas, byśmy swobodnie mogli przygotować się do naszej pierwszej w tym roku wyprawy – weekendu w Gryfinie, na Festiwalu podróżniczym Włóczykij.
