
Jeszcze nigdzie daleko nie pojechaliśmy, a ja już nie mogę się napatrzeć na nasze zwierzaki. Eksplorują, węszą, nasłuchują. Nagle z czterech ścian w bloku otrzymały cały koncert bodźców, którymi nie mogą się nasycić. Bawią się ze sobą. Zdaje się, że czasem do siebie nawołują, jakby chciały pokazywać sobie nawzajem co znalazły. Tropią, śledzą jedno drugie. Już całkowicie zapomniały, że dzielą je jakieś różnice gatunkowe. Gdy jedno zeskakuje z drzewa lub wygramala się z wody, reszta stada wita je entuzjastycznie jakby wyjechało gdzieś na tydzień i dopiero wróciło. W zależności od preferencji – czułym ocieraniem lub lizaniem po pysku.
Są szczęśliwe – skąd wiem? To widać.
Przecież się uśmiechają. 🧡

