
Chorwacja nas nie oszczędza.
Ani pod względem zachwytów, gdy o świcie, za oknem podrzuca nam takie widoki, ani pod względem emocji. Dobrych, złych, na pewno silnych, gwałtownych i na pewno w większym natężeniu niż byśmy sobie życzyli.
Te ostatnie dni były trudne. Okazało się, że każdy, nawet najpiękniejszy raj ma swoje wady. Z jednych musieliśmy uciekać, z innych nie mogliśmy się wydostać, z kolejnego zostaliśmy wygnani.
Nasza podróż nie miała być ucieczką. Niepewność tego, co przyniesie jutro miała ekscytować, nie napawać strachem. Jak dotąd Chorwacja niesie nam więcej tego drugiego i coraz mocniej zastanawiamy się, czy lazurowy Adriatyk rzeczywiście wszystko rekompensuje.
Przez ostatnie dwie doby wydarzyło się tyle, że trudno by mi było to tutaj opisać, a jeszcze trudniej oczekiwać, że ktoś to wszystko przeczyta. Dlatego treść tych zagmatwanych dni postanowiliśmy zmieścić w niedzielnym filmie. O której się jutro pojawi to zweryfikuje życie, nasza droga, której dużo dziś przed nami oraz dostęp do internetu.
Jedno jest pewne – trzymamy się razem. A póki jesteśmy razem, nieszczęście nam nie grozi.



